Bo Cię myszy zjedzą!

Jak byłam jeszcze w ciąży i wykańczaliśmy z mężem nowe mieszkanie to niejeden  fachowiec mówił mi "Pani, ja Pani wszystko zrobię co Pani zechce bo inaczej mnie myszy zjedzą". Nie znałam wcześniej tego powiedzenia i musiałam je zgooglować by zrozumieć o co im chodzi. Otóż, wedle popularnego zabobonu, kobietom w ciąży nie należy niczego odmawiać bo inaczej nas myszy zjedzą. Parę dni temu śmialiśmy się z  mężem że musieliśmy nieźle zajść za skórę kobietom w ciąży bo grozi nam w tym tygodniu że rzeczywiście nas myszy zjedzą.

Od niedawna mieszkamy bowiem w parterowym mieszkaniu na nowym osiedlu na obrzeżach Trójmiasta. Bardzo nam się tu podoba. Deweloper reklamował nasze osiedle w swoim folderze reklamowym słowami "mieszkaj w mieście jak na wsi" mając oczywiście na myśli piękne widoki na pola i łąki naokoło, świeże powietrze i ciszę. W istocie są to niewątpliwe uroki mieszkania na moim osiedlu. Niewątpliwą wadą mieszkania na parterze w takiej sielskiej okolicy są jednak najwyraźniej regularne niezapowiedziane wizyty mysz polnych w okresie jesiennym. Ciemnoszare myszki wchodzą do mieszkania przez taras i harcują głośno w nocy. Gdy zauważyliśmy pierwszą parę dni temu to żaliłam się bratu że nie wyobrażam sobie kupić tradycyjnej pułapki na myszy i wolałabym kupić jakąś żywo-łapkę. Brat któremu kot regularnie znosi do domu pół żywe myszy i w związku z tym regularnie musi zastawiać na nie pułapki trochę się podśmiewał z mojej wrażliwości na mysi los ale jeszcze tego samego dnia wysłał mi na maila linka do strony internetowej Chrisa Glassa na której autor pokazuje jak samemu zrobić żywo-łapkę na myszy za pomocą rolki po papierze toaletowym, pustego kosza na śmieci i masła orzechowego.

A oto rzeczona żywo-łapka:
Obrazek autorstwa Chrisa Glassa znalazłam na jego blogu.

Stwierdziliśmy z mężem że nie mamy nic do stracenia i zrobiliśmy taką pułapkę...i już pierwszej nocy od zastawienia żywo-łapki samoróbki mysz była nasza. Na drugi dzień wypuściliśmy ją całą i żywą spowrotem na łąkę. Tak banalny a jednocześnie tak genialny pomysł na żywo-łapkę że aż trudno uwierzyć. Dziś w nocy zobaczymy czy to był jednorazowy łut szczęścia czy pułapka działa za każdym razem - musimy bowiem pożegnać jeszcze jedną myszkę.

A czy ktoś z Was też walczy z takimi zbyt spoufalającymi się sąsiadami? Jeśli tak to jakie macie na nie sposoby?

Comments

  1. Ja mam żywo-łapkę konstrukcji mojego dziadka. Jest to po prostu łapka wyglądająca jak tunel, do której mysz wchodzi, ale jak już wejdzie to wyjść nie może. Sprawdza się świetnie, tylko koniecznie trzeba pamiętać żeby bardzo często sprawdzać czy jakaś mysz jest w środku, inaczej może umrzeć z głodu... Na wszelki wypadek pakuję zawsze do środka denko z wodą :)

    ReplyDelete
  2. U mnie w domu mysz brak. Ale jako dziecko zabiłam własnoręcznie jedną u cioci na wsi i do dziś mam wyrzuty sumienia:(

    ReplyDelete
  3. Oj, kiedyś mieszkaliśmy z moim chłopakiem w starym domu, gdzie myszki wpadały do nas regularnie i chyba im dobrze z nami było, bo ciężko się było ich pozbyć. Właścicielka, która mieszkała na parterze, w ogóle się tymi dzikimi lokatorami nie przejmowała. Chyba się po prostu poddała, bo opowiadała nam, jak kiedyś z mężem wywozili złapane myszki do parku wiele kilometrów od domu a one po jakimś czasie wracały. Zapewne po jakimś czasie je nawet polubiła, bo nadawała im imiona. ;)
    My natomiast, choć próbowaliśmy grzecznie i humanitarnie je wyłapywać, musieliśmy się zdecydować na bardziej drastyczne metody. :( Bo nie mogłam już wytrzymać jak mi właziły do szafek z jedzeniem, wieczorem przebiegały koło stóp pod kanapę czy w środku nocy budziły chrobotaniem podgryzając drewniane elementy drzwi.
    Nauczyłam się, że myszy polne przecisną się w najmniejsze zakamarki (nawet takie wielkości średnicy ołówka), które musieliśmy uszczelnić pianką no i poszły w ruch łapki, które mój chłopak regularnie zbierał. Smutno nam było, ale myśleliśmy wówczas, że nie było innej opcji.
    Wydaje mi się, że to był specyficzny dom, bardzo stary, z wieloma dziurami i zakamarkami, gdzie nawet kilka kotów trzeba by zatrudnić do ich wystraszenia. Bo myszki to mądre zwierzątka i zapewne mieszkały tam wcześniej niż my, dlatego tak ciężko było.

    Ale wierzę, że u Ciebie, Kasiu, to takie sporadyczne myszki wizytowe i że dacie radę. A jak nie, to pamiętajcie - kocurów Ci w naszym kraju dostatek.

    Uff! Ale się rozpisałam!

    Pozdrawiam,
    Weronika

    ReplyDelete
    Replies
    1. No proszę:) My złapaliśmy na naszą żywo-łapkę 3 w ciągu 2 tygodni. Zdążyły podjeść sporo nogi ulubionego fotela mojego męża i zrobić sporo kupek. Mnie też przerażały jak tam wieczorami przebiegały z jednego miejsca w drugie. Brrr. Teraz bardzo pilnujemy żeby zamknąć drzwi szybko za psem jak się wybiera na taras i póki co od tygodnia mamy spokój.

      Delete
    2. To cieszę się niezmiernie, że wygrywacie. :)

      (tym razem krótko napiszę, hahaha!)

      Delete

Post a Comment

Popular Posts